Prąd na doładowanie – opłaca się czy nie? WYWIAD
Niektórzy w swoich domach mają zamontowane tzw. liczniki na kartę, a prąd na doładowanie to ich chleb powszedni. Muszą bardzo się pilnować, ale przyznają, że idzie na tym sporo zaoszczędzić. Przy niskich dochodach czy dużych wydatkach każda złotówka jest warta wiele. Niestety taki styl życia wymaga wyrzeczeń i ograniczeń. Trzeba zawsze zmieścić się w budżecie, żeby prądu starczyło na wszystko, co niezbędne. Ciągłe kalkulacje i regularne spoglądanie na licznik to codzienność. Czy da się tak żyć ? Jak zamontować i obsługiwać licznik na kartę? No i wreszcie – ile można zaoszczędzić ? O to wszystko pytam Panią Benię – samotną emerytkę z małego miasta.
Pani Beniu, wiem, że korzysta Pani teraz z licznika na kartę, ale wcześniej był normalny…
Zgadza się. Miałam kiedyś licznik bez ograniczeń. Jechałam na nim do momentu otrzymania rachunku na zawrotną kwotę 800 zł. Był to efekt używania grzejnika elektrycznego przez zimę. Kwota ta jest większa niż mój miesięczny dochód, dlatego powiedziałam twarde „nie”. Zrozumiałam, że muszę się pilnować.
No właśnie – pilnować. Z czego Pani zrezygnowała?
Lodówka nie chodzi, bo nie jest konieczna. Dzisiaj są takie czasy, że można sobie codziennie świeże kupić. Tym bardziej, że mieszkam prawie w centrum. Najwięcej oszczędzam światła. Latem praktycznie wcale go nie zapalam. Pralka w tej chwili się popsuła i nie mam na razie pieniędzy, żeby ją naprawić, więc piorę ręcznie lub u koleżanek. Nie żałuję sobie telewizora, ponieważ jest on moim oknem na świat. Jednak, gdy widzę uciekające z licznika kilowaty, przerzucam się na mniej prądochłonne radio. Niestety jestem zmuszona oszczędzać. Moje łączne dochody to zaledwie 650 zł netto.
Ile Pani wydaje na prąd?
Mam taką zasadę: Co miesiąc muszę doładować za 30 zł minimum. I w tym jest 12 zł na zapłacenie licznika, a resztę (18 zł) mam na prąd. Wychodzi 17 KW, które starcza zwykle na pół miesiąca. Potem muszę doładować znowu za 10 zł i mam 15 KW. Miesięcznie więc na prąd wydaję 40 zł (!).
40 zł to faktycznie nie dużo 🙂 Może powie Pani, w jaki sposób zawnioskować o taki licznik oraz jak go później doładowywać, dla wszystkich zainteresowanych?
Ja otrzymałam ten licznik, ponieważ nie spłaciłam na czas tych 800 zł, o których mówiłam wcześniej. Przyjechał Pan z elektrowni i po prostu dokonał wymiany. Takiego licznika nie dostaje się na żądanie. Jeśli miało się problem z terminowością opłacenia rachunku, to wtedy elektrownia wyłoży pieniądze, a my musimy je oddać w ratach. Jest też możliwość kupienia go sobie samemu. Wtedy trzeba się liczyć z wydatkiem rzędu kilkuset złotych. A sama obsługa jest banalnie prosta. Idę do najbliższego sklepu z kartą (którą otrzymałam od elektrowni) i doładowuję jak telefon.
Liczniki na kartę – dla jednych utopia dla innych realna szansa na zaoszczędzenie pieniędzy. Przykład Pani Beni pokazuje, że za prąd można płacić nawet 4 razy mniej. Oczywiście nie z własnej woli, a z musu. Nikt, kto godziwie zarabia nie zrezygnowałby przecież z lodówki. Niestety samo życie zmusza nas czasem do zaciśnięcia pasa i rezygnowania z niektórych „luksusów”.
Zobacz też wpisy z kategorii pomysł na biznes: https://biznesomania.com.pl/category/pomysly-na-biznes
4 komentarze
Uważam, że jest to świetny pomysł dla osób, które nie mogą pozwolić sobie na duże koszty prądu. Przydatne to również jest w wynajmowanych mieszkaniach, wtedy i właściciel i najemca ma pełną kontrolę nad kosztami prądu.
Zgadzam się – dla kogoś kto ma niskie zarobki liczy się każda oszczędzona złotówka. Natomiast dla kogoś kto dużo pracuje i jest zabiegany może to być uciążliwe.
Kupiłam prąd za 50zł i mam tylko 35 kW to czy ja coś mie wiem że prąd kosztuje 100 % drożej na resztę dni po wykorzystaniu energii pozostanie świeca jestem bardzo zaskoczona
W spolem można kupić za 36zl aż 44kw na dzienna taryfę droższa natomiast w żabce tylko 25 kw