Jak nie odwlekać zadań?
Bądźmy szczerzy! Nie ma opcji, żeby ktoś nie wiedział, o co chodzi w tytule wpisu. Na pewno jeśli nie jesteście osobami, które pewne sprawy pomijają, odkładają na później i przenoszą w kalendarzu na wszelkie możliwe sposoby, to takimi osobami byliście. To po prostu ludzka natura, takie same problemy mają również najbogatsi ludzie. Jeśli udało Ci się pokonać wewnętrzne lenistwo i niechęć do pewnych zadań to nie ciesz się za szybko, to może wrócić.
Wiem to z własnego doświadczenia, bywały okresy, kiedy byłem zorganizowany niemal do perfekcji, wstawałem o wyznaczonej godzinie, poświęcałem pierwszą godzinę na odpowiednie wdrożenie się w nowy dzień, następnie sumiennie wykonywałem wszystkie zaplanowane na ten dzień zadania, kończyłem pracę o wybranej wcześniej porze i resztę dnia zostawiałem na relaks. Stety lub niestety często również i podczas relaksu pracowałem, w pewnym sensie praca jest dla mnie relaksem, na pewno idąc spać po dniu, w którym wiele zrobiłem czuję się lepiej, niż po dniu, w którym cały dzień oglądałbym seriale… jeszcze kilka lat temu, będąc nastolatkiem nie uwierzyłbym, że kiedyś napiszę coś takiego.
Z tak poukładanego i zorganizowanego człowieka stałem się niestety jego przeciwieństwem. Zajęło mi to około miesiąca, coś zaburzyło na kilka dni mój harmonogram, po tym czasie zacząłem pomijać poranne “rytuały”, bo jak wtedy myślałem – to dodatkowa godzina dnia, a przecież wygodniej jest pooglądać TV czy odpalić wcześniej komputer, niż chociażby skupić się na kilkunastu minutach medytacji. Zadania w kalendarzu zacząłem przepisywać, z dnia, w którym miały być wykonane na kolejny, później kolejny, z czasem nawet nie przepisywałem ich na następne dni, a tygodnie czy wręcz miesiące. Ważne maile oznaczałem etykietą “do zrobienia” i przechodziłem do czynności, które marnowały mój czas. Na przykład scrollowanie mediów społecznościowych, oglądanie YT czy gry.
Minęło kilka miesięcy zanim na dobre zdałem sobie sprawę z tej zmiany, nie da się ukryć, że najlepiej pokazują to cyfry. Liczby klientów czy faktur z każdym kolejnym miesiącem były mniejsze i mniejsze. Niektóre zadania czekały na wykonanie tak długo, że ich realizacja przestawała mieć sens. Traciłem zarobki, klientów, ale przede wszystkim czas. W tym okresie nie wydarzyło się wiele, nic produktywnego, nic czym mógłbym chwalić się wnukom na starość 😉
Powrót do wcześniejszego okresu nie był prosty, człowiek przyzwyczaja się do wygody, a zdecydowanie wygodniejsze jest odwlekanie nudnych zadań, które wymagają koncentracji, powodują niejednokrotnie stres czy nawet straty. Wpadłem na dwa pomysły, na powrót do efektywnego trybu życia. Pierwszy to zapisywanie każdego dnia wieczorem 8. zadań, na kolejny dzień, w kolejności od najważniejszego do tego najmniej ważnego. Drugi pomysł to ekstremalna presja czasu. Zdecydowałem się na opcję numer 2 i już tłumaczę, jak to w moim przypadku wyglądało.
Presja czasu pomaga!
Zauważyliście chociażby w toku edukacji, że kiedy macie zapowiedziany egzamin miesiąc wcześniej, to do nauki i tak zabieracie się na ostatnią chwilę? Co to więc za różnica czy egzamin zostałby zapowiedziany 3 dni przed, czy miesiąc wcześniej? Różnicy brak. Jeśli chodzi o egzaminy to jeszcze da się to zrozumieć – lepiej uczyć się na koniec, żeby więcej pamiętać. Ale jak wyglądała sytuacja z prezentacjami do zrobienia? Przecież można było zrobić je pierwszego dnia i zapomnieć o temacie, ale nie, 90% osób czeka do ostatniej chwili. Dlatego, że lubimy odwlekać te nieprzyjemne tematy i skupiać się na przyjemnych. Jeśli natomiast od zrobienia prezentacji w godzinę zależałoby zaliczenie przedmiotu to zrobilibyśmy ją od razu. Wszystko zależy więc od naszej wewnętrznej argumentacji i wytworzenia presji przed samym sobą.
Postanowiłem zatem dawać sobie niezwykle krótki czas na zrealizowanie zadania. Gdyby kilka miesięcy temu klient zamówił napisanie artykułu na za tydzień, to zająłbym się tym pewnie około piątego dnia, zaczynając pisać, przerywając w połowie, wracając do niego dnia siódmego. Od teraz jednak wyznaczam sobie niezwykle krótki czas i realizuję zadanie od razu. To, czym zająłbym się pod koniec terminu, teraz wykonuję natychmiast po złożeniu zamówienia, tłumacząc sobie, że muszę je ukończyć w tym czasie bo inaczej stracę klienta / czas / okazję. W tym czasie skupiam się tylko na tym jednym zadaniu i realizuję je, aż nie skończę. Wytwarzam sobie presję.
Dajcie znać, jak Wy radzicie sobie z odwlekaniem zadań, jestem naprawdę ciekaw.
9 komentarzy
hmmm bardzo ciekawe rozwiązanie, faktycznie presja może działać cuda
A mi bardzo podoba się taka bezpośrednia i żartobliwa forma. jestem za tym aby to kontynuować
Świetny poradnik!
Najlepiej usunąć słowo muszę i obrać inne podejście 🙂
Trochę nie rozumiem napinki na to słowo 😀 Chodzi o przekaz, kwestia nazewnictwa 😀 Ja wiem wewnętrznie, że mogę a nie muszę, ale jeśli postanawiam, że dla ogólnego dobra będzie zrobić to, a nie olać, to jakoś trzeba się zmotywować, na przykład właśnie presją czasu 😉
Fajny, taki osoboisty, najlepiej przymeślenia
Dzięki 🙂
Ja rozpisuję plan, rano aktywność i późnij leci zadanie po zadaniu. Zgodzę się że satysfakcja po takim dniu to uczucie warte wiele
Presja czasu może pomagać, ale w większości przypadków raczej nie 🙂 Niemniej jednak praca pod presją czasu to kwestia wyuczenia 🙂